Wdrapałem się na szczyt. Stanąłem na górze, uprzednio o mało nie wpadając do krateru, czy jak to tam się nazywało. Buchało lekko gorącem i jakby starym capem wysmarowanym tranem z siarką. Spojrzałem z zaciekawieniem do środka, dzięki czemu zyskałem to, że osmaliło mi łeb. Prychnąłem dymem i rozejrzałem się.
Weszła, znudzona. Siadła sobie nad wulkanem i zaczęła myśleć. W powietrzu rozległ się dźwięk metalu. Wadera rozejrzała się, jednak to rozglądanie przerwał ostry ból w lewej łapie. Ale.. GDZIE DO CHOLERY TA ŁAPA JEST? Nic. Został kikut. Tylko to. Pokręciła łbem. Zawyła przeraźliwie. Krew się lała. Podniosła się. - Wiem że tu jesteś! NIE CHOWAJ SIĘ ĆWOKU! - warknęła głośno. Jednak w odpowiedzi usłyszała sam śmiech.
- Nie... tyle razy zwiewałam, żeby tą łapę nikt nie leczył, a tu do jasnej anielki nie mam łapy.. - gderała do siebie. Jęknęła. Nie miała pojęcia co zrobić. Położyła się bezradnie.
Wbiegła, zatrzymując się przed wulkanem. Tak, chyba jej prawdziwa natura wróciła do normalności. Wadera stała się biała. To było dziwne. Nadal nie miała łapy i oka, była tylko biała i jej oko było niebieskie. Cóż, tak musi być. Machnęła ogonem. - No, pokaż się! - krzyknęła Zjawił się basior, duch-basior, aczkolwiek był 'pół tu, pół tam'. - Miałaś nie żyć. - Ale żyję, i żyć będę. - Tchórz! - Tchórzem, to jesteś Ty, Dragonisie. Gdybyś nim nie był, nie był byś duchem. Nie chcesz, aby ktokolwiek Cię złapał. Chcesz, abym zawsze była z Tobą. Nie widzisz, że ranisz nie tylko mnie, ale również inne wilki. Czas z tym skończyć. Nie rozumiesz, że już Cię nie kocham? I tak nigdy nie byłam kochana. I to przez Ciebie, widzisz, co mi zrobiłeś? Byłam pośmiewiskiem, a nie miałam szacunku, o który tak zabiegałeś. A teraz z łaski swojej zostaw mnie. - Hm.. - zmienił się w wilka, prawdziwego wilka. - Nie! - wyciągnął z torby noże i rzucił w kierunku wadery. Karo unikała noży, jeden wbił się jej w bok. Kolejny złapała w pysk, reszta poleciała. - Jeszcze zobaczysz.. zapłacisz za swoje czyny.. - burknęła z nożem w pysku i rzuciła go w jego stronę. Nóż leciał. Trafił prosto w skroń basiora. Wadera podleciała do niego, tracąc siły. Przygwoździła go przednią łapą do skały, na której byli. - A teraz zginiesz.. i się nigdy nie pojawisz.. bo.. - nie dokończyła. Podniosła pyskiem jego ciężkie ciało i wrzuciła go do wulkanu. Po chwili sama padła, zapomniała wyciągnąć noża z boku. Westchnęła i wyciągnęła mocno i szybko nóż, rzuciła go za basiorem do wulkanu. Podniosła się i zawyła. Była już zupełnie innym wilkiem..
Spojrzała w dół krateru. - Zrobiłam to, bo Cię kochałam. Bo Ty nie wiesz, co to znaczy miłość. I nigdy wiedzieć nie będziesz. Pokochałam innego, bo mi to zrobiłeś. A teraz nie wiadomo, czy on mnie kocha. Jest daleko. Ale ja zawsze będę o nim pamiętała.. - wycedziła tak, aby nikt nie usłyszał.