Mruknęła coś. Miała wrażenie, że zaraz coś się stanie. Podniosła uszy, nasłuchiwała. Jednak nic się nie stało. Wsadziła łapy w wodę. Z niej wynurzył się on.
- Czy na serio musisz się tak zjawiać? - warknęła, nadal patrząc w wodę.
- Tak, tak muszę. Jeszcze żyjesz?
- Tak ślepoto. Zauważ, że jestem nieśmiertelna.
- Nieśmiertelni mogą zginąć.
- Pod wpływem silnego eliksiru. Problem?
- Nie. Znaczy tak. Dla Ciebie złotko - do góry triumfalnie uniósł fiolkę. - Dwie krople i już jesteś martwa.
- Doprawdy?
- Tak! Bo nie ma kto Cię obronić. Chyba że z własnej woli zostaniesz ze mną.
- Haha, a właśnie, że ma mnie kto obronić.
- Kto? Twoja córka?
Podniosła się.
- Nie Twój interes. Obronić się mogę sama. Wojownicy łatwo się nie poddają - nie wytrzymała. Dobrze wiedziała, że on jest duchem. Skoczyła wprost na jezioro. Przeniknęła przez niego i wpadła do wody. Ten 'popłynął' za nią i mocno przywiązał ją wodorostem, czy jakimś zielskiem. Uśmiechnął się drwiąco.
- Sama się nie wydostaniesz. Do zobaczenia później! - zniknął.
Wadera próbowała się uwolnić. Na próżno.